czwartek, 6 listopada 2014

Jak rzucić palenie?


Jak rzucić palenie? Cudowne pytanie, na które próbował odpowiedzieć sobie zapewne każdy kto pali papierosy. Chociaż raz? Nie? Tym gorzej. Rzucenie palenia jest równie trudne jak pozbycie się plamy z tłuszczu z ulubionej bluzki. Smaru w wersji męskiej ;) Czy znam odpowiedź na to pytanie? Czy ktokolwiek zna? Myślę, że znam ją w takim samym stopniu jak każdy inny palacz.
TRZEBA CHCIEĆ!
Jak się domyślacie piszę, bo mi się udało, a że ten blog miał na celu uwiecznienie moich przemyśleń, eksperymentów na samym sobie i być bazą gdybym czegoś zapomniał, toteż zostawiam tę informację na wypadek gdyby kiedykolwiek przyszłoby mi do głowy zapalić papierosa, cygaretkę czy skręconego papierosa. Jak wiele musiałem poświęcić ażeby zostawić to gówno. Jak wiele kosztowało mnie palenie tego syfu i jak wiele kosztuje mnie wrócenie do formy...
I od tego należy zacząć Szanowni Państwo - od znienawidzenia swojego wroga. Jak to zrobiłem? Staram się utrzymać aktywny tryb życia - ćwiczę, trochę biegam, gram i kocham piłkę nożną. Co się stało kiedy nałogowo zacząłem palić? To było jedno z pierwszych zadanych sobie pytań. Odpowiedź było widać gołym okiem - pogorszona szybkość, zwinność, zwrotność. Wytrzymałość szlag trafił, dosłownie. W związku z tym to co uwielbiałem powoli przestawało sprawiać mi przyjemność. No właśnie to po cholerę paliłem? To było następne bardzo ważne pytanie. Co mi to daje? Ano paliłem bo lubiłem. Zapalany papieros, pierwsze zaciągnięcie, wypuszczany dym - myślałem sobie zajebiście, lubię to. Fajnie szło w nogi, takie niby rozluźnienie...ale...no własnie ale. Ale śmierdziało przeokrutnie. Śmierdziało z japy, śmierdziałem ja. W gębie "kapeć". Pomyślałem sobie słabo, tym bardziej, że moja lepsze połówka papierosów nie pali/ła. Żeby nie zniechęcać pierwsze co robiłem po powrocie do domu leciałem do łazienki i myłem zęby. Nie pomagało. Musiało się wywietrzyć. Ale zanim się wywietrzyło leciał kolejny fajek. Koło się zamykało, a mnie brała cholera, że coś zaczyna mną rządzić. Zacząłem się wnerwiać..ale...znalazłem kolejny powód żeby nie zaprzestać palenia. To co wszyscy o papierosach uważają - fajek = ulga. Jestem wnerwiony, jaram. Wkurzam się, jaram. A tymczasem po pierwszym papierosie masz ochotę zapalić kolejnego. Po drugim zazwyczaj dochodzi do krótkotrwałego przedawkowania i organizm zaczyna reagować. Jak? Jeszcze bardziej się denerwujesz, tylko tym razem w inny sposób. Pojawia się niepokój, pojawia się drganie rąk. A dlaczego się denerwujemy? Bardzo często dlatego, że dawno nie palilim co? Jeżeli to nie jedyny powód to bardzo często dodatkowy, potęgujący! No i ślepe wierzenie, że po papierosie będzie nam lepiej. Błędne koło. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, kurde, a jak faktycznie to świństwo wspomaga raka? Oczywiście mnóstwa badań potwierdza zwiększone możliwości zawału, raka różnych organów, zmniejszenie potencji itd itd. ale do pewnego momentu moje myślenie polegało na tym - przecież niepalący też chorują, więc co to ma do rzeczy? Ano chociażby to, że skoro jest nagonka na papierosy informująca o ogromie katastroficznego wpływu na nasze zdrowie to coś musi w tym być. A skoro wszyscy o tym wiedzą, to nie chciałbym za 20 lat mając rodzinę, zafundować im traumatycznych przeżyć, w huk drogiego mnie leczenia, tylko dlatego, że wypalenie jednego fajka na pół dnia sprawia mi przyjemność, bo resztę palę bo mój system nerwowy się domaga. Skoro to tylko i wyłącznie parcie na system nerwowy to trzeba nauczyć się stymulować go inaczej. Na koniec, ale chyba równie przyjemny jak się okazuje, aspekt finansowy. 1 paczka to ok 13zł. 13zł * 30 dni daje 390zł. Karnet open na siłownie razem z fitnessem kosztuje ok 200zł, zostaje drugie tyle na suplementacje albo trenera personalnego. Albo wrzucaj w skarpetę, a za pół roku zrób sobie mega przyjemność. Skutki rzucenia palenia? Oczywiście, ja to potraktowałem jako rodzaj pokuty. Jako karę, jako nauczkę, żeby nigdy nie wracać do trucia się. Przytyłem 9kg. I wiecie co? Z przyjemnością wezmę się za zrzucenie tego. Będzie to moje świadectwo pokonania nałogu.
Ach i w nawiązaniu do tłuszczu i smaru z początku postu, kiedy silna wola zaczyna słabnąć warto sięgnąć po wspomagacze. W moim przypadku był to Tabak. Jest jeszcze coś reklamowanego w TV o niemalże identycznym składzie średnio 20zł droższe. Opakowanie kosztuje ponad 50zł i jest w nim 100 tabletek starczających wg. ulotki na 25dni kuracji. Mi była potrzebna połowa z założeniem, że do 5 dnia można jeszcze palić. 5 dnia wypaliłem ostatniego papierosa z niesmakiem w buzi tak strasznym, że obiecałem sobie, że choćby srało, wiało i płonęło papierosa nie zapalę. Podziałało i działa. Oczywiście słyszałem, że ten to rzucił palenie z dnia na dzień, a ten za pomocą gum, a ta za pomocą plastrów. Szacun za jakiekolwiek rzucenie. Najważniejsze jest utrzymanie się i niepalenie.

Reasumując doszedłem do wniosku, że mój tryb życia dostosował się do papierosa. Bardzo, ale to bardzo nie spodobało mi się, że coś co niszczy moje zdrowie jeszcze mówi mi, kiedy mam sobie robić przerwę. Wcześniej wspomniałem też o jednej osobie palącej, jak w związku są dwie zawsze musi być ktoś, kto okaże się silniejszy i wskaże drogę. Na pewno nie będzie to od razu, być może w ogóle nie zachęci, ale warto spróbować. Na koniec gif, który zmotywował mnie ostatecznie do podjęcia decyzji. Mam nadzieję, że zmotywuje również Ciebie.